poniedziałek, 7 stycznia 2019

człowieka potrzeba

Pierwszy wspólny wyjazd w Tatry (wtedy jeszcze z chłopakiem - obecnym narzeczonym, a lada chwila mężem :)). 
Pierwszy dzień. Przejście Doliną (!) Chochołowską i Kościeliską. Nic szczególnego. Ale deszcz i burza strasznie dały się we znaki. W dodatku moja kondycja... Nic mnie nie obchodziło, chciałam tylko przeżyć tę trasę. 
Gdy już doszliśmy do busa, kiedy mogłam rozgrzać się w ciepłym samochodzie z termosem w ręku, dziękowałam Panu Bogu - ale i również mojemu mężczyźnie - że się nam udało przeżyć. Serio, wtedy strasznie się o nas bałam. Pioruny szalały, a ja wiem, że nigdy nie odmówiłam tylu 'zdrowasiek' jak w tamto popołudnie.
Nadeszły kolejne dni wędrówki - już nie chodziliśmy po dolinach, ale zdobywaliśmy większe szczyty... Dalej nie wiem, jak to się stało, że chciało mi się wstać z łóżka :)

Minęły 2 miesiące. We wrześniu znów pojechaliśmy.
Aby w lipcu, po roku od pierwszej wspólnej wyprawy, stanąć na Rysach. A - wierzę - to dopiero początek naszych górskich wędrówek.

Stachura kiedyś napisał, że "wędrówką jedną życie jest człowieka". Niby proste zdanie, ale jakże prawdziwe!

Codziennie musimy zmagać się z sobą. Wstać z łóżka, zrobić sobie kawę... Porozmawiać z człowiekiem, którego może nie lubimy. Pójść do pracy, za którą może nie przepadamy.

Gdyby nie było ze mną mojego Leszka, nigdy bym nie weszła na Rysy. Nie dlatego, że kondycyjnie nie dałabym rady - czułam się w końcu świetnie!, ale dlatego, że zabrakłoby mi motywacji do działania. Zabrakłoby mi kogoś, kto by poprowadził. Kto by nie zbaczał ze szlaku - przecież sama mam słabą orientację w terenie. Kto by powiedział: jeszcze tylko kilka kroków...

------------------------------------------------------
Osoby z niepełnosprawnością robią często wielkie rzeczy - choć nie raz w cichości czterech ścian własnego pokoju.

Kuba "mówi" poprzez komunikację alternatywną ważne rzeczy, że - mówiąc kolokwialnie - szczęka opada. Potrzeba jednak czasu, aby usiąść i "posłuchać" - zaglądając w oczy!
Ania pięknie śpiewa. Niestety wiedzą o tym tylko najbliżsi - a ona sama boi się występów publicznych.
Monika uwielbia się modlić. I naprawdę dobrze jej to 'wychodzi'. Kto wie? Może to ona wymodliła swojemu bratu seminarium, do którego cztery lata temu poszedł?
Kobieta bez sprawnych rąk pięknie maluje obrazy. Ustami. Inna wyszywa serwetki. Stopami. A ktoś inny gra na gitarze i harmonijce - to nic, że nie ma rąk, usta i stopy wystarczą!

A ktoś inny... ktoś inny wystarczy, że się uśmiechnie. I od razu dzień lepiej mija. Z pozoru... tylko to potrafi.

Każdy ma swój Mount Everest, na który - krok po kroku - się wspina. Czasami ciągnięty przez innych - jak to w życiu. U 'sprawnych' przecież podobnie. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni do szczęścia.
---------------------------------------------------------




Uwielbiam ten filmik. Piękna dziewczyna z cudownym głosem.
I chociaż zdecydowanie preferuję inną muzykę, ta mnie urzekła.
Uświadomiła mi, że - przy pomocy innych osób - mogę z mojego życia wydobyć najwspanialsze dźwięki!
Choć czasem potrzeba, żeby ktoś zwyczajnie był...

Człowieka potrzeba, nic więcej.

Wtedy dzieją się cuda.
Wtedy możemy wchodzić i na Rysy, i na Mount Everest.

W końcu najpiękniejsze widoki to te, które można wspólnie podziwiać.
A muzyka bez słuchacza... jest tylko zagłuszaniem ciszy.

Człowieka potrzeba, nic więcej.
Po prostu.
:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz