środa, 13 lutego 2019

miłość jest darmowa

O tym, dlaczego ból kręgosłupa może być dobrym bólem i czy naprawdę potrzeba dużo mówić, aby kogoś zrozumieć.

Przyjechałam do Brańszczyka - w sumie do tej pory nie wiem dlaczego - prawie 4 lata temu. Dowiedziałam się, że istnieje takie miejsce, rzecz jasna (?), przez internet. Widząc zdjęcie jednego z podopiecznych, patrząc na jego uśmiech (mimo cierpienia!), powiedziałam sobie, że muszę go poznać. Wiedziałam tylko, że ma na imię Kamil, że jeździ na wózku inwalidzkim i korzysta ze specjalnej książki do komunikacji. Mimo silnej chęci poznania tego młodego mężczyzny, walczyłam z sobą jeszcze ponad 2 lata...

Zapisałam się, kompletnie nic nie wiedząc o miejscu, w którym będę i o tym, co się wydarzy. Nie miałam pojęcia, że spotkam ludzi (w ogóle, nie myślałam, że tacy istnieją - mnie, 'sprawnej' wydawało się, że wszyscy tacy są i nic mnie już nie zaskoczy!), którym trzeba będzie zmieniać pampersy, karmić ich czy przenosić na wózek inwalidzki. Gdybym wiedziała, pewnie bym się nigdy nie zdecydowała... Mimo że - wbrew pozorom - widok wykrzywionych w bólu osób, wspomnianych pampersów czy śliny, cieknącej komuś strumieniami, nie zrobił na mnie większego wrażenia. Największą trudnością było to, że czułam, że oni kochają mnie bardziej niż ja potrafię się odwzajemnić

W życiu tak naprawdę chodzi tylko i aż o miłość...

Pokazała mi to wyraźnie moja pierwsza podopieczna - Dominika. Dziewczyna, która ze względu na chorobę genetyczną, niepełnosprawność intelektualną w stopniu znacznym - posiada bardzo wielką wrażliwość, większą od 'przeciętnego Kowalskiego'. W końcu nikt nie ma tak, że jest we wszystkim słaby (albo we wszystkim orłem do potęgi). Powiedziała mi prawdę... o mnie samej. Że bardzo potrzebuję miłości, przytulenia i wysłuchania. Że to nic złego, żeby płakać - choć może przez lata łzy były gdzieś głęboko skrywane. Że kochać... to wcale nie takie trudne - no i żaden powód do wstydu.

Dominice do bycia szczęśliwą nie potrzeba wiele. Uwielbia rysować, słuchać muzyki, oglądać wozy strażackie (a co za tym idzie - przystojnych strażaków :)), ale przede wszystkim przytulać się i być całowaną w policzek. Bardzo odczuwa emocje ludzi, których spotyka. Potrafiła zapytać: Agatka, dlaczego jesteś smutna? Po czym złapać mnie za szyję, przyciągnąć do swojego policzka i krzyknąć: "daj buziaka". A potem znowu zapytać: jesteś szczęśliwa? 
Przecież to takie proste...

Dotychczas chyba nikt nie powiedział, że mnie kocha. Mimo kilku - krótkich, bo krótkich - relacji z mężczyznami, pomimo kilku miesięcy spędzonych za murami klasztoru i częstego mówienia innym: "Bóg cię kocha", sama w tę miłość nie byłam w stanie uwierzyć. Mnie kocha? Jestem kochana? A może to ja mam kochać innych? Ale jak, skoro nie wierzę, że miłość istnieje? Skoro jej nie doświadczam?

I przekonałam się...
Dzięki Dominice, która swoją prostotą w byciu sobą, pokazała mi, że w miłości wcale nie trzeba wielkich słów.
Dzięki Kamilowi, który zapytał, dlaczego płaczę, przecież Bóg mnie kocha - a on sam nawet nie mówi, nie chodzi i potrzebuje wolontariusza, który pomoże w większości życiowych kwestii.
Dzięki ks. Łukaszowi, dyrektorowi, który jako pierwszy wysłuchał tego, co mnie boli w tym moim życiu - nie ocenił, po prostu był.
Dzięki Andrzejowi, który codziennie się za mnie modlił, żebym nie wyjechała z turnusu, bo jestem mu potrzebna
Dzięki Piotrkowi, Hubertowi, Sebastianowi...

Dzięki wolontariuszom i podopiecznym, którzy codziennie pokazywali mi, że miłość, wbrew pozorom, wcale nie musi być czymś skomplikowanym. Potrzeba jedynie obecności, otwartości na Drugiego i wsłuchania się w potrzeby swoje i innych.

Jest takie miejsce w małej miejscowości nad Bugiem niedaleko Wyszkowa - w Brańszczyku. Często słyszy się, że tam 'niebo styka się z ziemią'. Coś w tym jest...

Bo czy to nie przedsionek nieba, gdy ktoś bezinteresownie opiekuje się drugą osobą? 
Gdzie po kilku chwilach zapominasz, kto tak naprawdę jest podopiecznym - bo dostajesz więcej niż jesteś w stanie dać?
Gdzie miłość jest naprawdę darmowa. I wiesz doskonale, że nie jesteś na nią w stanie zapracować, zasłużyć czy ją sobie wysłużyć. Ona, tak zwyczajnie, JEST.

Drabina Jakubowa zmieniła moje życie. 
To już nie tylko wakacyjne turnusy czy alternatywny sylwester.
Dla mnie - codzienność. Praca, którą lubię, cenię, w której czuję się szczęśliwa - między ludźmi, którzy uczą mnie miłości cierpliwej, takiej, która nie zazdrości, nie unosi się pychą i nie gardzi drugim człowiekiem...

Którzy mi mówią, że na nic już nie muszę zasługiwać - wystarczy, że jestem.
Po prostu.

Miłość, której doświadczyłam i której ciągle doświadczam.
Mimo bólu kręgosłupa przy przenoszeniu z łóżka na wózek (czy jak to się mówi - bólu "krzyża"?). 
Mimo trudności komunikacyjnych - w końcu jesteśmy tylko ludźmi.
Pomimo różnych swoich słabości - które stają się bardziej wyzwaniem niż problemem.

Kocham.
Jestem szczęśliwa.

Miłość jest naprawdę darmowa. Bo czy ktoś, kto jest totalnie sparaliżowany, kto nie mówi, komu trzeba zmieniać pampersa, kto może - mimo czterdziestki 'na karku' zachowuje się jak dwulatek, może dać cokolwiek... oprócz siebie?

Wystarczy...







wtorek, 12 lutego 2019

małżeństwo?

W internecie trwa Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa. I tak, za dużo o małżeństwie powiedzieć nie mogę - w końcu żoną zostanę, jak mówi aplikacja w moim telefonie, za 73 dni, jednak chyba 'coś tam wiem'. :) 
Mam nadzieję, że za rok nie zapomnę o tym tekście - wtedy się okaże, czy faktycznie miałam rację, czy może to tylko takie zwykłe 'pitu pitu'.

Chciałabym napisać, jakie 'zasady', dla mnie, są ważne w małżeństwie. I nie tylko - ale w ogóle w budowaniu relacji z moim mężczyzną.

1. Granice.

On jest zmęczony, a mi się zachciało tańczyć? Może chciałby wyjść na miasto w chwili, gdy mi się marzy tylko ciepły kocyk, ukochana herbata owocowa lub ciemne piwo, chipsy i oglądanie netflixa? Może on chciałby pojechać do swoich rodziców, a mi niekoniecznie marzy się rozmowa z przyszłą teściową? :) 
I łatwo powiedzieć: znajdźcie kompromis, kiedy JA wiem, co DLA MNIE najlepsze. Gdy naprawdę nie mam ochoty... siły... motywacji... 
Ale wiem też, że JEMU wcale nie jest łatwiej. 
Dlatego szukamy dobrej opcji dla NAS - choć niekoniecznie, przynajmniej początkowo, jest wymarzona. Nie musi. Nic nie musi być takie, jakie bym chciała - ważne, żeby było dobre. Żeby przynosiło wymierne korzyści dla naszej relacji, dla dobrego samopoczucia, do tego, żeby być jeszcze bliżej... A jednocześnie, abyśmy mogli się - w jakiś sposób - samotnie zrealizować. Nawet w małżeństwie.

2. Kochać innych.

To dla nas ważne. Żeby się nie zamykać w szczelnej kopule. Mimo że mamy niewielu znajomych, a jeszcze mniej bliskich przyjaciół. 
Osoby z niepełnosprawnością, którym oboje poświęcamy swój czas - choć ja bardziej, taka praca. Ogromnie ważne, aby wyjść do ludzi, również - a może przede wszystkim - tych 'z marginesu'. Chorych, starszych i biedniejszych od nas. Jeśli miłość istnieje, musi promieniować w świecie, a nie kisić się w czterech ścianach.

3. Mówić TYLKO dobrze o drugim.

Niedawno przyjaciółka zwróciła mi uwagę, że mimo 2 lat mojej relacji z Leszkiem, nigdy nie słyszała, żebym powiedziała na jego temat jakieś 'złe słowo'. To nie jest tak, że się nie kłócimy - bo się kłócimy. Staramy się jednak, aby była to kłótnia konstruktywna. Żeby nie przekroczyć granic dobrego smaku. Kłócić bez wyzwisk i przerzucania się winą. I, oczywiście, bez cichych dni - one są zupełnie niepotrzebne. 
Nie wyobrażam sobie, abym miała zasięgać 'rady' odnośnie NASZEGO związku u innych osób. Abym narzekała na mojego narzeczonego zamiast powiedzieć jemu samemu, co czuję i myślę. 
Nie chcę, żeby w nasz związek wdarły się inne osoby - dlatego daleko uciekam od tego, aby źle mówić o tym, którego kocham. Nie chcę plotkować, obmawiać czy narzekać - to nic nie zmienia. W końcu nawet najlepsza przyjaciółka nie wie, czym jest MÓJ związek, który tworzę z najbliższym DLA MNIE człowiekiem. I co jest dla nas dobre. Nawet jeśli wydawałoby się jej, że jest inaczej.


4. Teściowa

Dobrze jest mieć teściową - ale cudownie, gdy mieszka daleko od nas :) Na szczęście oboje zdajemy sobie z tego sprawę, ba - nasze mamy i tatusiowie również - że do rozkwitu dobrego małżeństwa należy 'odciąć pępowinę'. 
Wynika to z szacunku... do nich, ale i nas samych. Oni mają prawo - w końcu, nie raz po wielu latach - zająć się własnym życiem. A my mamy prawo, w pewnym wieku, założyć już własny dom.
Nie świadczy to o braku szacunku. Dobrze jest mieć dobre relacje z teściową - nawet jeśli ograniczają się one tylko do wysłania SMS-a z racji świąt, urodzin czy imienin.

5. Drobne rzeczy.

Po co kolejny kwiatek, który zwiędnie? Po co wykwintny obiad, przecież można byłoby pójść do mcDonald'sa? Czy to krótkie "kocham" napisane w SMS-ie naprawdę coś zmieni?
Można byłoby wymieniać. Ale naprawdę, drobne gesty mają ogromne znaczenie. Przypominają, że jesteśmy dla kogoś ważni. Tak po prostu.

Gdy przypomnę sobie nasze początki i 10 miesięcy jeżdżenia - głównie Polskim Busem - z Gdańska do Krakowa (i odwrotnie), to pojawia się uśmiech na twarzy. Szczególnie na wspomnienie nocnego pieczenia ciasta, robienia lasagne o 3 nad ranem (żeby była gorąca!) czy spania 2 h na dobę - bo ona wtedy była krótsza niż by się chciało. I teraz, kiedy mamy siebie dosłownie na wyciągnięcie ręki, trochę tęskno... :) Ale tylko trochę - w końcu, pod względem możliwości czekania czy gotowania NIC się nie zmieniło - dalej to robię. Bo chcę, bo lubię, bo jemu smakuje. Bo RAZEM tak fajnie zjeść. 

I można byłoby wymieniać...
A w tym wszystkim, w tej całej "miłości", którą ludzie od wieków odpisują, dla mnie zamyka się przede wszystkim: otwartość, szacunek, bliskość, przytulenie... Na siebie samych i na innych ludzi.

Tak po prostu :)