środa, 9 stycznia 2019

uważna bliskość

Zachwycają mnie relacje!

Brańszczyk. Podchodzi do mnie (a raczej podjeżdża na wózku inwalidzkim) Łukasz, jeden z podopiecznych.
- Chciałbym porozmawiać z Kubą - zrozumiałam po 5 minutach, mimo że Łukasz wypowiedział do mnie tylko jedno zdanie.
Ciężko go zrozumieć. Chłopak, wskutek dziecięcego porażenia mózgowego, mówi bardzo niewyraźnie.
- To z nim porozmawiaj - mówię zmęczona tą rozmową, rzucając nieco od niechcenia.
- Ale jak? Ja nie rozumiem, co on mówi.
Aż chciałoby się mu powiedzieć: ja ciebie też nie rozumiem. Jednak gryzę się w język.
Bardzo lubię Łukasza. Zadaje mnóstwo trudnych pytań, na które nie raz nie znam odpowiedzi, ale z pewnością nie chciałabym sprawić mu przykrości.

Kuba, z którym chce porozmawiać Łukasz, jest osobą niemówiącą. Chyba najbardziej sparaliżowaną, jaką znam. Porozumiewa się głównie uśmiechem. Choć ma 2 książki do komunikacji: z symbolami Blissa i obrazki z ACC.

Podchodzimy wspólnie do Kuby i mojego Leszka (wolontariusza Kuby).
- Kuba - mówię - Łukasz chciałby z tobą porozmawiać. Zgodzisz się?
Uśmiech.
- Ale on nie do końca rozumie, jak się z tobą dogadać. Więc się uśmiechaj: tak i kiwaj głową na nie, jak dotychczas - mówię.
Kolejny uśmiech. Zgoda.

Odchodzimy w inne miejsce, żebym mogła spokojnie usłyszeć, co mówi Łukasz - z dala od grających gitar i zgiełku tłumu.

I wtedy następuje seria pytań.
- Kuba, czemu nie chodzisz na duszpasterstwo?
Okazało się, że Kuba wie o spotkaniach na Lindleya, ale wskutek braków obrazków w książce do komunikacji, nie był w stanie powiedzieć rodzicom, że chciałby się na nich pojawiać. Gdy zapytałam, czy mogę powiedzieć o tym rodzicom, Kuba wpadł w niesamowity 'szał' radości. Łukasz zresztą też. Kolejne marzenie na liście marzeń zaczyna być powoli odhaczane?

- Kuba, czy ty jesteś szczęśliwy? - pyta Łukasz.
Uśmiech. Spory uśmiech.
- Dlaczego? Przecież ty nic nie możesz sam nawet zrobić.
Otwieramy książkę. Zakładka: rodzina.
Jakub ma cudownych rodziców. Wspierają się, jeżdżą z nim po świecie... Robią wszystko, by był szczęśliwy i choć na chwilę zapomniał o swojej niepełnosprawności.
Opowiadam o tym Łukaszowi. Kuba się uśmiecha.
Potem kolejna zakładka: przyjaciel. I... i... i... I ślub.
Domyślając się, o co Jakubowi chodzi, opowiadam o naszym ślubie i weselu. Że tutaj, w Brańszczyku, i my spotkaliśmy naszego najlepszego przyjaciela - Kubę. I że w końcu poprosiliśmy go, by był naszym świadkiem. I że pewnie o nas Kubie chodzi. I o ten ślub. Łukasz się popłakał. Z radości. Zapytał: mogę się do ciebie Agata przytulić?
To była nieskrywana radość. Zupełnie szczera i naturalna.
Potem padła seria pytań odnośnie ślubu, wesela, sukni... jak z przyjaciółmi, z którymi umawia się na piwo i wspólnie plotkuje - tylko trochę w innym wydaniu :)

Jednak przyszedł moment, że nie mogłam już Łukasza zrozumieć. Oboje byliśmy już mocno zmęczeni tą rozmową. Sporym wysiłkiem dla mnie okazało się zrozumienie tego, o co chodzi Kubie, ale jeszcze większym odgadnięcie pytań Łukiego.
I w pewnym momencie zrozumiałam, że łatwiej mi będzie, kiedy Kuba stanie się tłumaczem. On doskonale rozumiał, co mówi kolega - to ja, ich 'tłumacz', miałam większy problem ze zrozumieniem Łukasza.
Wystarczyło otworzyć książkę. I Kuba zaczął tłumaczyć mi, co powiedział jego kompan rozmowy :) Pojedynczymi słowami, jak to na obrazkach. Ale zaczęłam w końcu bez problemu rozumieć ich obu! Nie musiałam wytężać mojej głowy, mózg przestał mi w końcu parować - Kubuś świetnie mi to wytłumaczył! :) A zrozumienie Kuby przychodzi mi o wiele łatwiej- mimo że fizycznie nie mówi - pewnie dlatego, że dłużej się znamy.

Nadeszła pora obiadu. Pomagałam w obiedzie mojej podopiecznej Basi, Leszek karmił Kubę, a Łukasza jego wolontariusz.
Po skończonym obiedzie Łukasz znów do mnie podchodzi.
- Powiedz Kubie, że jest dla mnie ważny - poprosił.
O dziwo, zrozumiałam go od razu - chyba dlatego, że już trochę z nim wcześniej przebywałam.
- Sam weź mu powiedz, Łukasz - odpowiadam.
- A gdzie on jest?
- Pewnie z Leszkiem herbatę pije w kawiarence.
Podchodzimy do chłopaków. Wtedy Łukasz przytula się do Kuby. I pada kolejne mocne zdanie:
- Kocham cię Kuba. Jesteś teraz dla mnie najważniejszy. Chciałbym cię zawsze umieć zrozumieć.

Przytulenie.
Zdałam sobie sprawę, że w prawdziwej relacji wcale nie potrzeba wielkich i wyszukanych słów.
Nie trzeba nawet mówić.



Wystarczy obecność.
Wystarczy, aby był ktoś, kto zechce rozmawiać.
Kto będzie chciał nas zrozumieć.
Kto przyjmie nas takimi, jakimi jesteśmy - z naszymi wszystkimi 'niepełnosprawnościami'.
Kto zechce się z nami zaprzyjaźnić, wejść w relację.

To się chyba nazywa przyjaźnią...

Tak po prostu :)

1 komentarz:

  1. Nie mam słów, wzruszyłem się i naprawdę bardzo żałuję, że mnie nie było :(

    OdpowiedzUsuń